21 stycznia w Domu św. Rodziny przy sanktuarium św. Józefa otwarto pierwszą przyparafialną jadłodajnię w mieście. W wydarzeniu wzięli udział ks. Marcin Iżycki – dyrektor Caritas Polska oraz ks. Tomasz Roda, dyrektor Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Oni też podali gościom pierwsze porcje jarzynowej, w czym wsparła ich młodzież ze Szkolnego Koła Caritas działającego przy ZS Ogólnokształcących nr 4.
Ks. Iżycki podkreślił wartość projektów, które łączą pokolenia. – To dzieło bardzo znaczące i potrzebne, bo można coś zjeść, posilić się, ale ważne jest w tym spotkanie z drugim człowiekiem, który bywa przecież samotny, nie ma się do kogo odezwać – stwierdził.
– Tu chodzi o troskę nie tylko o ludzi biednych – wyjaśnia ks. Roda. – Kierujemy nasz wzrok także na samotnych, szczególnie tych, którzy już są wiekowi, którzy nie mają siły psychicznej do tego, by zadbać o takie codzienne sprawy jak świeży ciepły posiłek.
Decyzja o otwarciu jadłodajni kiełkowała od Roku Miłosierdzia, czyli od 2016 roku. Jak powiedział proboszcz ks. Władysław Stec-Sala, ma być ona otwarta nie tylko dla parafian, ale dla wszystkich mieszkańców Słupska. Ten pierwszy w Słupsku przyparafialny dom z ciepłym posiłkiem otwarty będzie od poniedziałku do piątku od 11.00 do 14.00. Ale nie tylko o posiłek chodzi, ale też o to, by tworzyła się tu domowa atmosfera. – Chodzi o to, by tutaj można też było posiedzieć w gronie innych, porozmawiać, pośpiewać – dodaje proboszcz.
Wolontariusze roznieśli wcześniej 250 zaproszeń do parafian, biorąc póki co pod uwagę seniorów powyżej 76 roku życia. Pozostali też zostali zaproszeni, z tym że bardziej ogólnie – w ramach ogłoszeń, plakatów. Gospodarz parafii liczy, że ta grupa z czasem wzrośnie (dom jest gotowy przyjąć na posiłek powyżej 200 osób dziennie) i że uda się stałych bywalców zintegrować. Do osób, które z różnych powodów nie mogą wyjść z domu, skierowana jest akcja “Zupa w słoiku”, którą zaniosą im wolontariusze czy sąsiedzi.
Elżbieta Mamok, prezes Parafialnego Zespołu Caritas działającego tu od 10 lat liczy, że z biegiem czasu p seniorzy zadomowią się tu na tyle, by można było rozwinąć ofertę. – Może wtedy będziemy mogli zaproponować im coś w rodzaju dziennego domu seniora, spotkania z terapeutami zajęciowymi czy formy, dzięki którym będą mogli rozwijać swoje talenty – powiedziała. 83-letnią Danutę Gierkowicz ciągną tu serwowane w drugie soboty miesiąca wypieki i jeszcze lepsza atmosfera. To drugie jest ważniejsze, bo od 3 lat, czyli po śmierci męża, mieszka samotnie. – To dwie godziny które spędzamy w gronie innych. I jest naprawdę miło, można sobie porozmawiać, pośpiewać – chwali parafialną inicjatywę.