Marta Titaniec: Jaka jest obecnie sytuacja humanitarna w Jordanii?
Omar Abawi: Jordania jako kraj znajdujący się na Bliskim Wschodzie mierzy się z trudną sytuacją. Jest jedynym miejscem, gdzie mogą schronić się uchodźcy z wielu miejsc. Wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja we wschodnim Iraku, w Syrii, ciągły konflikt między Izraelem i Palestyną, skomplikowana sytuacja w Libanie oraz niestabilna sytuacja w Egipcie. Jordania znajduje się w centrum tych wszystkich spraw. Jednak nasz kraj nadal prowadzi strategię otwartych drzwi dla syryjskich uchodźców – poza najnowszymi doniesieniami, gdzie ok. 50 000 Syryjczyków utknęło na granicy syryjsko-jordańskiej i tylko w nagłych przypadkach kobiety i dzieci dostają pozwolenie na przekroczenie granicy. Jordania prowadzi te działania ze względów bezpieczeństwa. Ludzie przybywają z terenów znajdujących się pod kontrolą Daesh/ISIS i z północno-zachodniej Syrii, gdzie działa opozycja. Jordania boi się i musi podejmować takie kroki, gdyż kwestie bezpieczeństwa są dla niej priorytetem. Trzeba chronić kraj przed zagrożeniem.
Następna kwestia: sytuacja humanitarna w samej Jordanii jest problematyczna. Liczba uchodźców syryjskich wynosi 1,3 mln. Jak wykazał ostatni spis ludności, na terenie Jordanii mieszka też 140 tys. Irakijczyków, z czego 1/3 zarejestrowana jest jako uchodźcy. Są też uchodźcy z Palestyny, Libii, Jemenu, i.in. Oznacza to, że na 9,5 mln ludności, 50% stanowią Jordańczycy, a drugie 50% to migranci i uchodźcy. Pojawia się więc problem, jak można planować coś w kraju, gdzie 50% to migranci i uchodźcy, jakie mają być nowe strategiczne pomysły i plany. Sytuacja na Bliskim Wschodzie sprawia, że Jordania znajduje się w trudnym położeniu. Jednocześnie pomoc humanitarna nie jest zbyt dostępna, wielu ludzi ucieka do Europy. Caritas stara się znaleźć sposób i prowadzi rzecznictwo. Na czym polega? Nie chcemy, żeby Europa pozwalała uchodźcom na przyjazd mówiąc tylko „Witajcie, uchodźcy” albo „Tak, nasze drzwi są otwarte dla uchodźców”. Nie jesteśmy przeciwko temu, żeby uchodźcy wyjeżdżali do Europy, ale jesteśmy za trwałymi rozwiązaniami. Jesteśmy przeciwni temu, żeby uchodźcy przekraczali granice Europy nielegalnie. Trwałe rozwiązanie oznacza, że uchodźcy powinni mieć możliwość wyboru trzech dróg: albo wrócić do kraju, albo zostać, albo osiedlić się w trzecim kraju. Społeczność międzynarodowa musi wesprzeć wszystkie trzy opcje. Wielu ludzi chce wrócić, ale nie są podejmowane żadne prawdziwe działania, które by to umożliwiały, nie ma żadnego planu dla stworzenia wolnej strefy albo obszaru wolnego od konfliktów albo wiosek, gdzie nie ma broni. Mamy duże doświadczenie międzynarodowe z wielu krajów w kwestii stref wolnych od wojny. Społeczność międzynarodowa musi przyjąć jakieś strategie, żeby umożliwić powrót bez przeszkód tym ludziom, którzy chcą wrócić. Po drugie ważne jest, aby ludzie, którzy znajdują się w krajach przyjmujących takich jak Jordania, Liban czy Turcja, byli w stanie żyć w godnych warunkach, bez napięć, bez poważnych problemów, by byli bezpieczni. Jordania i Liban nie podpisały konwencji dotyczącej praw uchodźców, więc nie traktują Syryjczyków, Irakijczyków czy innych jako uchodźców, ale jako gości. Skoro są gośćmi, to możemy zaoferować im edukację, opiekę zdrowotną, ale nie możemy zaoferować im pracy. To jest jeden z problemów. Skoro nie ma pracy, to nie ma pomocy i wsparcia dla tych działań. Wszystko to sprawia, że ludzie będą wyjeżdżać do Europy nielegalnie, korzystając z dróg handlu ludźmi. Jest to główna kwestia. A jakie są efekty tej sytuacji? Europa próbuje walczyć z procederem handlu ludźmi, ale to będzie dużo kosztowało pomoc humanitarną. Płacicie zbyt dużo walcząc z grupami handlarzy. Chodzi jednak o to, że jeśli nie będziecie próbować rozwiązać problemu od samego początku – i nie mówię tylko o tym, że nie otrzymujemy wsparcia, a powinniśmy, ale mówię też o braku pomocy dla syryjskich uchodźców. Większość z nich jest uzależniona od pomocy, większość z nich to kobiety i dzieci, w Jordanii 70% stanowią kobiety i dzieci. Kobiety nie mogą pracować, dzieci nie mogą chodzić do szkoły, gdyż muszą zarabiać, jest zagrożenie przemocą uwarunkowaną płcią, zagrożenie przemocą wobec dzieci. Wszystko to sprawia, że nie mają nadziei, więc muszą walczyć, dlatego postanawiają wyjechać.
Trzecia możliwość to wsparcie legalnej drogi wyjazdu do Europy lub do zachodnich krajów. Zatem legalny sposób. Ponadto w związku z ograniczeniem pomocy ze strony społeczności międzynarodowej lub dużymi opóźnieniami, ludzie postanowili korzystać z pomocy grup zajmujących się handlem ludźmi, żeby przedostać się do Europy. Czasem zastanawiamy się, dlaczego społeczność międzynarodowa nie podejmuje decyzji lub waha się z podjęciem działań w obliczu kryzysu. W 2006 liczba irakijskich uchodźców w Jordanii wynosiła 1 mln i społeczność międzynarodowa poradziła sobie z tym kryzysem. Teraz mamy 1,3 mln uchodźców, ale jest to olbrzymie obciążenie. Wszyscy o tym wiemy, na poziomie regionalnym, krajowym i międzynarodowym, ale musimy znaleźć rozwiązanie. Jest to już piąty rok.
Marta Titaniec: Jakie są największe potrzeby uchodźców w Jordanii?
Omar Abavi: Są to głównie potrzeby mieszkaniowe i związane z opieką zdrowotną. Trzecim komponentem jest żywność. Żywność, którą otrzymują w ramach programu żywnościowego nie jest wystarczająca. Dystrybucja żywności uzależniona jest od wsparcia finansowego. Jeśli nie ma wystarczającego wsparcia, wówczas wprowadzane są ograniczenia, jak to miało miejsce w ubiegłym roku. Dwukrotnie doszło do wstrzymania dystrybucji i dwukrotnie zmniejszono ilość żywności – jeden raz w zeszłym roku i jeden raz w tym roku. Zatem wstrzymanie to brak bonów na żywność, a ograniczenie to redukcja wsparcia dla 400 000 uchodźców i obniżenie wartości bonów z 40$ do 20$. Są więc wielkie trudności. Jak Syryjczyk ma przeżyć mając do dyspozycji 10 dinarów na miesiąc? Jest to katastrofalna sytuacja. Nie wystarczy nawet gdyby osoba jadła tylko chleb. W efekcie Syryjczycy nie mogą chodzić do szkoły, bo muszą pracować na drugą zmianę, kobiety muszą myśleć o różnych kwestiach i znajdują się pod silną presją. Dlatego życie w społeczeństwie i radzenie sobie w takich okolicznościach są niezwykle trudne. Są to zatem trzy główne potrzeby. Mieszkania kosztują trzykrotnie więcej niż wynosi normalna cena, więc przyczynia się to częściowo do coraz większych kosztów utrzymania. Do tego dochodzi wskaźnik inflacji. Jordańczycy nie są również zadowoleni z panującej sytuacji. Zatem wpływ konfliktu syryjskiego na społeczność jordańską jest również ogromny.
Kwestia zdrowotna jest też trudna, gdyż Syryjczycy są traktowani na równi z Jordańczykami, którzy nie posiadają ubezpieczenia. Oznacza to, że muszą płacić od 60 do 70% kosztu całkowitego. Rząd nadal pokrywa część, 30-40%. Wcześniej, przed decyzją która zapadła w grudniu 2015 roku, Syryjczycy płacili 30-40% kosztów. Teraz zwiększono ich udział do 60-70%. Nie są w stanie tyle zapłacić. Jest to dla nich wielkie obciążenie oraz ogromne wyzwanie dla opieki zdrowotnej. Są to trzy główne sprawy. W dalszej kolejności mamy leczenie problemów psychospołecznych i traumy. Ludzie, którzy opuścili Syrię przeżyli traumę, a teraz po pięciu latach żyją w kolejnej traumatycznej sytuacji, gdyż nie mają godziwych warunków do życia.
Jeśli chodzi o edukację, to powiem tylko, że spośród wszystkich Syryjczyków, ok. 70-90 000 uchodźców dzieci nie uczęszcza do szkoły. Jest to olbrzymia liczba, więc mamy do czynienia z tak zwanym straconym pokoleniem.
Jest kilka inicjatyw, są próby znalezienia sposobu rozwiązania problemu ale problemów jest wiele i trzeba przyjąć wiele, wiele rozwiązań i podjąć wielki wysiłek.
Marta Titaniec: Na czym polega wasza współpraca z Caritas innych krajów?
Omar Abavi: Współpraca sama w sobie jest bardzo ważna i utrzymywanie kontaktów jest bardzo ważne. Nie chodzi tylko o to, żeby dostawać fundusze. To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich pięciu lat, albo po Arabskiej Wiośnie sprawiło, że relacje pomiędzy społecznością międzynarodową, międzynarodowymi organizacjami pozarządowymi i konfederacją Caritas bardzo się zacieśniły. Potrzebujemy wielu wysiłków, żeby być razem, żeby rozwiązać problem. W 2016 odbędzie się pierwszy Światowy Szczyt Humanitarny, ponieważ świat się zmienił, świat potrzebuje więcej działań humanitarnych. Nie są to kwestie, które nas nie dotyczą, albo nie mają dla nas znaczenia lub są związane z jedną czy dwiema organizacjami. Te sprawy dotyczą wszystkich. Jest coraz więcej ludzi ubogich, każdego roku mamy do czynienia z jednymi bądź dwoma wielkimi katastrofami naturalnymi w różnych krajach, polityczne problemy czy polityczne konflikty również przedłużają kryzys, który staje się chorobą przewlekłą. Nie można tego rozwiązać w jeden dzień. Nie wystarczy więc jeden zastrzyk i pomoc doraźna, to nie jest sposób. Potrzebne jest partnerstwo, gdyż trzeba szukać różnych sposobów i zaglądać w wiele oczu, żeby rozwiązać problem. To co się dzieje na Bliskim Wschodzie ma również związek z Europą, a to co się dzieje w Europie ma wpływ na Azję. Świat jest bliżej siebie, jak jedna wioska, ale jednocześnie musimy rozwiązywać te problemy. Partnerstwo jest jednym z najważniejszych i nowych pojęć. I znowu powtórzę, że nie chodzi tutaj o fundusze i pieniądze, ale o całą sytuację.
Marta Titaniec: Potrzebujecie Caritas Polska?
Omar Abavi: Oczywiście. Mamy dobre doświadczenie z Caritas Polska, jeśli chodzi o kwestie edukacyjne. Pierwszy projekt edukacyjny rozpoczął się we wczesnym etapie, w 2012 roku. Nie było wówczas żadnych możliwości edukacyjnych. Zdobycie umiejętności, które pomagają w zapewnieniu źródła utrzymania, było pierwszym działaniem na wczesnym etapie. Obecnie wielu doradców mówi, że myliliśmy się twierdząc, że musimy rozpocząć od pomocy doraźnej, następnie przystąpić do wsparcia, planu odnowy i przejść do etapu rozwoju oraz że plan odnowy i rozwój odnosi się do zapewnienia źródła utrzymania. Teraz twierdzą, że należy myśleć o planie odnowy i rozwoju od pierwszego dnia, kiedy udzielana jest pomoc doraźna. I Caritas Polska tak właśnie mówiła. Caritas Polska zaczęła działać w 2012 roku, kiedy problem był naglący i kiedy zaczęliśmy reagować. Caritas Polska wyszła z pomysłem projektu edukacyjnego. Gdybyśmy podjęli takie działania wcześniej, to nie mielibyśmy teraz 70 000 Syryjczyków, którzy nie uczęszczają do szkoły. I to jest problem. Najpierw zajęliśmy się kwestiami żywnościowymi i poza żywnościowymi, a po zakończeniu postanowiliśmy skoncentrować się na edukacji. Ale co się stało? Teraz zajmujemy się edukacją, ale żywność, kwestie mieszkaniowe nadal są problemem. Po pięciu latach niestety nie robimy nic, żeby rozwiązać konflikt syryjski. I nie chodzi tylko o Jordanię. Taka sama sytuacja panuje w Libanie, w Turcji. A teraz mamy jeszcze wielu uchodźców z Iraku, którzy każdego dnia uciekają przed Daesh, uciekają przed napięciem i konfliktem. Taka jest niestety sytuacja na Bliskim Wschodzie.
Marta Titaniec: Dziękuję
Rozmowa odbyła się w Jordanii – w trakcie realizacji projektu współfinansowanego w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.