Kryzys w Wenezueli szczególnie dotknął dzieci. O ile dorośli nie rozumieją przyczyn zachodzących zmian, o tyle dzieci nie rozumieją samych zmian. Dlaczego tego dnia nie ma posiłku? Dlaczego chorujemy tak często? Dlaczego tata wyjechał za granicę? Czemu wszystko zmienia się na gorsze? Niestety odpowiedzi na te pytania coraz rzadziej dzieci znajdują w szkole.
Dzieci nie boją się pytać, nie boją się władz, ale wraz z wiekiem przychodzi strach przed kolejnymi niewiadomymi. Szkoła, która ma uczyć pokonywać strach spowodowany niewiedzą, przestaje pełnić swoją rolę. Ratują ją jeszcze nauczyciele z powołania, którzy nie chcą zostawiać swoich podopiecznych. Niestety i oni, żyjąc za minimalną pensję 2 dolarów miesięcznie, w końcu opadają z sił. Wspierający ich dotąd rodzice, także nie mają już z czego żyć.
Za daleko
W małej wiosce Los Arendajos, oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Upaty, funkcjonuje jedyna szkoła w okolicy, do której przychodzi codziennie prawie 40 dzieci. Te, które mieszkają w Los Arendajos, mają szczęście, bo wielu ich rówieśników z Wenezueli musi pokonywać dziesiątki kilometrów na piechotę aby dotrzeć do swoich szkół. Nie ma systemu dowozu uczniów busami, stąd wiele rodzin nie posyła dzieci do szkoły. Same szkoły są chronicznie niedofinansowane. W szkole w Los Arendajos pracuje po jednym nauczycielu dla każdego poziomu nauczania – jest nauczycielka w żłobku, w przedszkolu, dla klas I-III oraz IV-VI. Do niedawna była też nauczycielka kultury, ale przez poród musiała zrezygnować z prowadzenia zajęć. Niestety nauczyciele uczą tylko przez pierwsze godziny dnia, ponieważ wzrastające południowe temperatury uniemożliwiają prowadzenie zajęć, a na klimatyzację stać tylko najbogatsze instytucje. Nauczyciele często sami pokonują olbrzymie odległości z domu do szkoły i z powrotem, a wielu z nich podejmuje jeszcze dodatkową pracę, by mieć za co żyć. Publiczny transport w ostatnich latach podrożał i mało kogo stać na korzystanie z niego. Rząd stworzył system aktywizacji absolwentów studiów pedagogicznych, licząc na to, że ci pochodzący z małych wiosek będą tam zostawać. Absolwenci faktycznie pracują, ale pogarsza się równocześnie poziom nauczania. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że tak rekrutowani są potencjalni sympatycy partii Maduro, którą obciąża się za doprowadzenie gospodarki kraju do ruiny.
Za mało
W Wenezueli ludziom brakuje właściwie wszystkiego. Siłą rzeczy szkołom również – nie ma pomocy naukowych, podstawowych podręczników, a czasem nawet kredy do pisania na tablicy. Dzieci nie mają zeszytów i przyborów do nauki. Chodzą boso, a wiele z nich nie dostaje nawet śniadania w domu. Wspólnota w Los Arendajos zbiera środki na jedzenie – kiedy się uda, w jadalni wydawane są posiłki dla dzieci. Prowadzony jest również ogródek, w którym nauczyciele razem z uczniami uprawiają m.in. pomidory. Pracują przy grządkach, przygotowują ziemię i sieją. Stanowi to część edukacji pod nazwą Programa Todas las Manos a la siembra, czyli „Wszystkie ręce do siania”. Niedawno wykopana została studnia, dzięki której można zwiększyć zasiewy. Jednak potrzeby są wciąż ogromne i trudne do zaspokojenia. Pallotyni z Polski, którzy starają się jak najczęściej przyjeżdżać do wioski, do kaplicy aby odprawić mszę, za którą wielu tu tęskni, również próbują wesprzeć pracę lokalnej wspólnoty. Jest to jednak bardzo trudne, bo kapłanów jest niewielu i tylko kilka razy w roku mogą odprawić tam mszę. Przeczytaj: Wywiad z o. Dawidem Dziedzicem, pallotynem pracującym w Wenezueli.
Bez szczepionek i leków
Sytuacja nie napawa optymizmem, kiedy spojrzy się na stan służby zdrowia. W całej Wenezueli brakuje lekarzy. W samym Los Arendajos funkcjonuje publiczna przychodnia, ale słowo „funkcjonuje” to raczej za dużo powiedziane. Pracuje w niej na stałe jedna pielęgniarka. Możliwości pracy ma jednak ograniczone. Zazwyczaj raz do roku przyjeżdża dostawa najbardziej podstawowych leków, które szybko się kończą. Potem może już tylko doradzać, jakich ziół używać w przypadku różnych chorób. Rząd sponsoruje przede wszystkim tabletki antykoncepcyjne i prezerwatywy, ale już nie znajduje funduszy na zwykłe leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Brakuje nawet bandaży. Smutną wiadomością jest śmierć wielu dzieci, które chorując na zwykłą grypę. Nie otrzymują żadnych leków, a dodatkowo są osłabione z powodu niedożywienia. Z powodu braku szczepionek wracają choroby, które wcześniej zostały opanowane – m.in. odra, świnka. Do Wenezueli wróciła również malaria, bo rząd nie jest w stanie monitorować miejsc, w których rozmnażają się komary. W Los Arendajos z powodu produkcji placków z manioku mieszkańcy zapadają na choroby układu oddechowego. Produkcja jednak niezmiennie trwa, bo jest to jedna z niewielu możliwości zarobienia pieniędzy. Wyjątkowo ważnym wydarzeniem dla wielu wspólnot jest przyjazd specjalistów, takich jak okuliści czy dentyści, którzy pomimo skromnych możliwości, potrafią ulżyć pacjentom w cierpieniu. Przeczytaj także o dramatycznej sytuacji Wenezueli w trakcie epidemii COVID-19.
Niebezpiecznie
Wenezuelczycy próbują na nowo nauczyć się pracy na roli, która jest utrudniona przez brak narzędzi oraz nawozów. Zniechęcające są też grupy przestępców, które grasują po całym kraju, okradając tych, którzy nic nie mają. Hodowanie krów czy świń jest ryzykowne, bo zwierzęta są na celowniku tych grup, które potrafią zastraszyć, pobić, a nawet torturować i mordować niepokornych rolników. Rząd Maduro nie panuje nad sytuacją. Dodatkowo uzbraja swoich popleczników w karabiny, którzy potem często ruszają w teren okradać z bronią w ręku. Policja jest tak skorumpowana, że rolnicy nie próbują nawet zgłaszać tych tragicznych rajdów.
Bez edukacji i służby zdrowia rośnie pokolenie młodych Wenezuelczyków pozbawione nadziei, że uda się coś zmienić w życiu. Latynosi, znani ze swojej energii i radości życia, gasną, a kraj pobłogosławiony licznymi bogactwami więdnie i umiera. Będzie potrzeba nieludzkiego wysiłku i mądrości, aby kraj wyprowadzić z zapaści. Niestety mocarstwom świata taka sytuacja paradoksalnie pomaga w rozszerzaniu swoich wpływów i stanu posiadania, stąd brak pozytywnych scenariuszy na najbliższą przyszłość Wenezueli. Jednak właśnie wtedy, kiedy nie widać nadziei, jest miejsce do działania dla chrześcijan. Dzisiaj Kościół jest wezwany do tego, by nieść Wenezuelczykom pomoc, by nie tylko mogli przeżyć kolejny dzień, ale też odzyskać siły i wiarę w lepszą przyszłość.
Przeczytaj inne artykuły z Kwartalnik Caritas
Jak wesprzeć akcję „Paczka dla Wenezueli”?
- Dokonując wpłaty na stronie caritas.pl/wenezuela
- Wpłacając dowolną kwotę na konto nr 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (tytuł wpłaty: WENEZUELA)
- Wysyłając SMS o treści WENEZUELA na numer 72052 (koszt 2,46 zł)