W pierwszych dniach wakacyjnych podróży zaobserwowałem w jednym z pociągów wymowną sytuację. Dziecko ułożone do snu w objęciach matki przebudzało się co jakiś czas i swoją dłonią poszukiwało jej twarzy a odnalazłszy znajome kontury zasypiało i spokojnie podróżowało w nieznane. Tak, małe dziecko w naturalny sposób poszukuje kontaktu ze swoimi rodzicami przez wyciąganie rąk, płacz i przytulanie się.
Przez analogię do śpiącego dziecka możemy powiedzieć, że podobnie dzieje się z każdym dzieckiem Bożym, które podróżując przez życie potrzebuje obecności Boga i dotyku łaski uświęcającej. Będąc nieustannie w Bożych objęciach wyciągamy na nowo swe dłonie ku Bogu prosząc o interwencję z góry. Wiemy bowiem, że od czasów prarodziców relacja człowieka z Bogiem jest zaburzona i nie mamy świadomości bliskości Ojca Niebieskiego.
Przeczytaj całość w serwisie dla wolontariuszy Caritas w Polsce: Myśl i SŁOWO – rozważanie na niedzielę, 28 czerwca 2015 r.
ks. Marek Dec