Seniorzy, sieroty, bezrobotni i chorzy – z pomocy polskich misjonarek w Zambii korzysta wielu potrzebujących. Wspierany przez Caritas Polska Ośrodek Miłosierdzia Bożego w Lusace istnieje już 27 lat. Przypominamy jego działalność z okazji obchodzonego 18 października Światowego Dnia Misyjnego.
Siostry misjonarki Świętej Rodziny prowadzą Dom Bożej Opatrzności w Chawamie w Lusace – stolicy Zambii. Chawama jest jedną z najuboższych i najbardziej przeludnionych dzielnic, panuje tutaj wysokie bezrobocie, a mieszkańcy cierpią na różne choroby, w tym AIDS. Posługują tu dwie siostry z Polski i jedna z Zambii, a od czasu do czasu także wolontariusze z Polski. Skąd siostry biorą siłę, środki na utrzymanie podopiecznych i pomoc potrzebującym oraz jak radzą sobie z pandemią? Odpowiadają, że bez modlitwy byłoby to niemożliwe, ważne jest jednak także wsparcie polskich darczyńców, przekazywane za pośrednictwem Caritas Polska.
Obiady, nauka i rehabilitacja
Siostra Judyta Bożek jest tu prawie od początku, a siostra Kajetana przybyła do Domu Opatrzności 3 lata temu. W domu mieszkają 22 osoby starsze, schorowane, których nikt nie chce, oraz kilka sierot. Mieszkańcy otrzymują codziennie trzy posiłki. Ponadto około 100 dzieci z ubogich rodzin przychodzi ze szkoły na obiad, a raz w tygodniu około 35 rodzin korzysta z posiłku i pobiera suchy prowiant na cały tydzień. W każdą sobotę około 200 dzieci przychodzi na dodatkowe zajęcia szkolne i w czasie tych zajęć korzysta z obiadu. To jednak nie wszystkie obowiązki sióstr z Domu Opatrzności. Siostry prowadzą Adopcję Serca zbierając fundusze na naukę dla sierot i dzieci z najbiedniejszych rodzin, wspomagają edukację kobiet i budują dom rehabilitacji, by seniorzy mieszkający z siostrami mogli korzystać z pomocy na miejscu.
Nie odmawiają nikomu
Misjonarki nie planują, ilu osobom pomogą w danym miesiącu. Kto przyjdzie, dostanie żywność lub inną pomoc na miarę możliwości misjonarek. Dom Opatrzności Bożej jest otwarty dla wszystkich, każdy może poprosić o posiłek, a nawet o schronienie.
— Nie traktujemy tego miejsca jako dom dziecka, ale jako dom. Chłopcy, którzy teraz mają po 17-18 lat, przyszli z ulicy i prosili o przyjęcie. Niektórzy uciekli od rodziny, bo byli źle traktowani, bo wiedzieli, że gdzieś tam są siostry. Bywało też tak, że siostra gdzieś jechała i zobaczyła małego żebrzącego chłopca. „Gdzie twoi rodzice?” – pyta siostra. „Ja mieszkam tutaj, na tej ulicy, pod schodami przy sklepie” – odpowiada chłopiec. „Jeżeli chcesz, pokażę ci, gdzie jest mój dom, gdzie możesz zamieszkać”. To było takie spontaniczne — tłumaczy siostra Kajetana.
Zmarnowane pokolenie
W Zambii zmienia się obraz społeczeństwa. Jest ono nadal bardzo młode, bo około połowę stanowią osoby przed 25. rokiem życia. Stąd tak trudny jest dostęp do edukacji i tak ogromny problem bezdomności dzieci. Specyficzna wiekowa mapa społeczeństwa nie bierze się jedynie z wysokiej dzietności. Większość Zambijczyków to ludzie bardzo ubodzy, wiele rodzin mieszka w buszu, z dala od miasta i ośrodków medycznych.
— Dzieci i młodzieży jest mnóstwo, a osób starszych bardzo mało. Pokolenie 30-, 40-latków też jest nieliczne, bo wiele osób zmarło na AIDS. W związku z tym bardzo dużo dzieci nie ma rodziców i opiekują się nimi dziadkowie. Często babcia lub dziadek proszą nas o pomoc w edukacji, bo muszą pracować i wyżywić dziecko, a nie ma tam emerytury czy renty. W Zambii 75% ludzi nie jest ubezpieczonych, tylko wojsko, pielęgniarki, lekarze na zakończenie pracy dostają jakieś pieniądze. Starsi pracują, dopóki mają siłę, żeby przeżyć. Jak nie mają siły, to głodują i głoduje też dziecko — mówi siostra Kajetana.
Trafiają tu wprost z ulicy
Takie sytuacje rodzą problem bezdomności, braku edukacji, a także niedożywienia, głodu i chorób, z którymi państwo nie jest w stanie skutecznie walczyć. Jedynym ratunkiem dla wielu okazują się misje.
— Kiedyś było dużo osób bezdomnych, szczególnie dzieci, więc nikt nie zwracał na nie uwagi, dlatego sieroty są u nas — mówi siostra Kajetana. — Staramy się szukać rodziny, ale czasem dziecko mówi, że nie ma rodziców, a do cioci czy wujka nie chce wrócić, bo było krzywdzone, ma złe wspomnienia. Często jest tak, że np. tata zmarł na AIDS albo zostawił mamę, a mama gdzieś poszła i zostawiła dziecko u babci, a potem babcia zmarła. Takie dziecko trafia na ulicę. Nie ma gdzie iść i szuka pomocy.
Nie tylko koronawirus…
Na problemy z AIDS i wieloma innymi chorobami w ostatnim czasie nałożyła się pandemia koronawirusa. Jak się okazuje jest to jeden z wielu problemów mieszkańców Zambii, wcale nie najważniejszy, bo sytuacja zdrowotna jest tu trudna.
— Jest terapia, są darmowe środki, które wyciszają chorobę, i dużo osób je bierze. Siostry, które wcześniej przyjeżdżały do Afryki, widziały ludzi potwornie wyniszczonych przez AIDS, chodzące szkielety. Teraz ich nie widać. Chorzy biorą leki, mają wyznaczone terminy i zgłaszają się po nie. Jeśli biorą leki regularnie, są w stanie pracować, żeby się utrzymać. Ale oprócz AIDS problemem wielu jest też gruźlica, bo dużo osób jest niedożywionych i nie ma warunków, by dbać o siebie — tłumaczy siostra Kajetana.
Afrykę przez lata nękało też polio, a Zambia nie była tu wyjątkiem. Niedawno wprowadzono szczepienia i choroba właściwie została wyeliminowana, choć nadal sytuacja nie jest pewna, bo sporo osób się przemieszcza, a nawet przekracza granice. Czas pandemii mocno skomplikował sytuację. Wiele osób, które wyjechały przed pandemią, wróciło do swoich rodzin po kilku miesiącach.
Maseczka czy mąka?
— Mam znajomego, który mieszka z żoną i dziećmi w Zambii. Przed pandemią wyjechał do Rwandy, żeby odwiedzić swoich rodziców i teściów. Jak wyjechał w styczniu, to spotkałam go dopiero w sierpniu, a i tak musiał dużo zapłacić, żeby go do Zambii wpuścili — dodaje siostra.
Podróże, bezpośredni kontakt, liczne rodziny mieszkające w bardzo złych warunkach – to wszystko nie ułatwia walki z pandemią. Ponadto wprowadzane przez rząd obostrzenia nie zdają egzaminu z powodu biedy.
— Niby wszyscy starają się przestrzegać zasad, ale nie stać ich na zakup środków ochrony. Nie mają za co kupić worka szimy, czyli mąki kukurydzianej, żeby zrobić coś do jedzenia, a co dopiero maseczek dla całej rodziny. Szczególnie jeśli jest ich w domu dziesięcioro, a mają tylko dwa worki mąki na miesiąc czy dwa. Jedna maseczka kosztuje 10 kwach (jednostka zambijskiej waluty), a worek mąki – 99 kwach, to jest dużo — wyjaśnia siostra Kajetana.
Prawdziwy dom
Widząc tak ogromną skalę biedy i innych problemów misjonarki z Domu Opatrzności Bożej nie mają czasu dla siebie. Swoje życie zupełnie poświęcają podopiecznym i wszystkim tym, którzy przychodzą po pomoc. W Chawamie jest mnóstwo dzieci, którym trzeba pomóc, osób starszych, którymi nie ma kto się zająć, bezrobotnych i kobiet pracujących w nieludzkich warunkach – np. w kamieniołomach. Tu nikt nie wybiera pracy, dobrze, jeśli ją ma, dlatego siostry pomagają też dziewczętom w nauce, by w przyszłości umiały gotować albo szyć i w ten sposób utrzymać rodzinę. A jeśli siostry biorą kogoś pod swoje skrzydła, to z miłością.
— Do nas dzieci przeważnie przychodzą same i u nas od małego wzrastają i są traktowane jak nasze własne. Ośrodek nie jest domem dziecka, gdzie mamy sztywne zasady. Raczej rodzą się tu więzi, jak w rodzinie. Ja jestem od niektórych wychowanków niewiele starsza, ale oni traktują mnie z szacunkiem. Siostra jest jak matka. Niektórzy chłopcy już mają po dwadzieścia kilka lat, już założyli własne rodziny, ale kiedy nas odwiedzają, mówią „mamo”. Dziękują za wychowanie, za to, że mogli skończyć szkołę, zdobyć zawód – cieszy się siostra Kajetana.
Każdy może wesprzeć działania Caritas w Afryce. Wpłat można dokonywać na konto: Bank Millennium S.A. PL 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem AFRYKA