Caritas Polska pomaga potrzebującym na całym świecie, bez względu na ich przynależność etniczną czy religię. Dziś koncentruje się m.in. na Ukrainie, gdzie w trakcie 5-letniego konfliktu z Rosją tysiące rodzin zostały rozbite i zmuszone do ucieczki. W szczególnie trudnej sytuacji znaleźli się Tatarzy z Krymu.
Wiosną 2014 roku Krym został zajęty przez Federację Rosyjską, która zorganizowała referendum o przynależności tego regionu. Tatarzy krymscy, którzy byli aktywistami, uczestniczyli w demonstracjach, organizowali pomoc dla pobitych i aresztowanych, znaleźli się nagle na cenzurowanym. Organizacje prorosyjskie, służby i wojsko zaczęły stwarzać sytuacje zagrażające życiu ich i ich rodzin. Część Tatarów była zmuszona wyjechać. Jadąc jeszcze w pociągach dzwonili do centrów kryzysowych, które były ulokowane m.in. we Lwowie, w Iwano-Frankiwsku, w Mariupolu i Kijowie. Do tych centrów zgłaszały się różne organizacje i osoby prywatne z ofertami pomocy dla potrzebujących rodzin tatarsko-krymskich. Do pomocy zgłosiła się też Caritas z Drohobycza. Tam opiekę nad przybyłymi rodzinami roztoczył Artur Deska, zastępca dyrektora Caritas Diecezji Samborsko-Drohobyckiej Ukraińskiej Greckokatolickiej Cerkwi, który pomaga m.in. w organizowaniu transportów humanitarnych i przyjmowaniu rodzin uchodźców.
Potrzeba integracji
W Drohobyczu przesiedleni Tatarzy rozpoczynają nowe życie. Jednak nie jest ono łatwe. Tatarzy krymscy to muzułmanie, a mieszkający na zachodzie kraju Ukraińcy są chrześcijanami. Stworzono więc program integracji. Jednym z jego elementów jest zaznajamianie ludności z tradycją, historią i obyczajami muzułmanów krymskich. Służyło temu założenie Centrum Kultury Krymsko-Tatarskiej. Dzięki współpracy z miejskimi władzami udało się otrzymać pomieszczenia w dzierżawę, które trzeba było wyremontować. Generalny Konsulat Polski we Lwowie przekazał informację, że można zgłaszać projekty dofinansowane przez tzw. małą pomoc Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Ministerstwo dofinansowało wraz Caritas Polska remont kompleksu budynków w Drohobyczu, gdzie Tatarzy mogą się zbierać, modlić, uczyć dzieci. Była to pomoc, która aktywizowała całą społeczność Drohobycza i zachęcała do dalszej aktywności. Tatarzy dostali szansę, by się usamodzielnić, mogą sami organizować różne wydarzenia, zapraszać gości, chwalić się osiągnięciami i kulturą, omawiać problemy itp. Ważne, że działalność ośrodka jest dobrze oceniana przez lokalnych mieszkańców, co dobrze wróży integracji całej społeczności. Jak przekonuje Artur Deska, jest znacząca różnica między asymilacją a integracją:
„Przez asymilację przyjezdni stają się tacy sami jak mieszkańcy. Jest to niemożliwy proces w przypadku fundamentalnych muzułmanów, jakimi są Tatarzy krymscy. Natomiast dzięki integracji stają się częścią społeczności drohobyckiej, z zachowaniem swoich zasad, obyczajów, form funkcjonowania. Centrum zapobiega konfliktom.”
Czy historia się powtórzy?
Tatarzy krymscy mają plan – chcą powrócić do swojej ojczyzny, na Krym jako elita. W przeszłości rodzice dzisiejszych przywódców wracali jako ogrodnicy, pracownicy budowlani czy stróże. Sytuowało to tatarską społeczność nisko w drabinie społecznej na Krymie. Natomiast jeśli ich dzieci wrócą jako lekarze, adwokaci czy nauczyciele, pozycja Tatarów w społeczeństwie będzie zupełnie inna. Należy pamiętać, że obecnie Półwysep Krymski zamieszkuje 2,5 miliona osób, z czego jedynie około 300 tysięcy to Tatarzy. Stanowią oni zdecydowaną mniejszość; by ich głos był brany pod uwagę, by mogli sami formować swoją przyszłość, muszą zajmować mocną pozycję w społeczeństwie.
Centrum Tatarsko-Krymskie zapewnia bezpieczeństwo tożsamości swoim członkom ucząc m.in. języka krymsko- tatarskiego i tradycji. Bez tego Tatarzy rozpłyną się w społeczeństwie, a przecież chcą zachować swoją narodowość. Niestety w obecnych warunkach politycznych powrót na Krym będzie pewnie możliwy dopiero za kilkadziesiąt lat. Kiedy przyjeżdżali do Drohobycza z paroma walizkami w 2014 roku myśleli, że czas rozłąki będzie trwać tylko parę tygodni. Mija już 5 rok i nie widać szans na szybki powrót na Krym do rodziców, krewnych, przyjaciół, do domów. W przeszłości byli wysiedlani jako dzieci, a wracali w podeszłym wieku. Nie jest powiedziane, że historia się powtórzy, ale nauczeni doświadczeniem, robią wszystko, by nie zapomnieć kim są, skąd przybyli i dokąd chcą wrócić.
Mamy wszystko
Asan Jakubow, przewodniczący Tatarów krymskich w Drohobyczu, podkreśla, że przyjeżdżając do Drohobycza spotkali się z gościnnością i zrozumieniem. Wcześniej obawiali się, że jako muzułmanie nie zostaną zaakceptowani w chrześcijańskim środowisku. Nic się takiego nie stało. Wręcz przeciwnie – otoczono ich opieką. Od początku położono nacisk na obnażanie mechanizmów manipulacji i propagandy, którymi posługiwały się podporządkowane Kremlowi media. Centrum w Drohobyczu dokłada starań, by odczarować nieprawdziwy wizerunek Tatarów; przedstawia ich nie jako terrorystyczną grupę islamistów przejmujących kontrolę nad kolejnymi terenami, ale jako wspólnotę wierną swoim tradycjom i chętnie dzielącą się swoją historią z zainteresowanymi. Konieczne stało się stworzenie płaszczyzny porozumienia, gdzie we wzajemnym dialogu odkrywa się drugą stronę i odnajduje zwykłych ludzi, którzy chcą żyć, kochać swoje rodziny, pracować i mieć miejsce, które można nazwać domem, ojczyzną. Tatarzy krymscy chcą, by pamiętano o krzywdzie, jaka ich dotknęła, o wypędzeniu z ziemi przodków. Już raz to przeżyli za hegemonii Rosji sowieckiej. Walczyli potem, by wrócić, a kiedy to się udało, znów, tym razem przez Rosję putinowską, musieli uciekać z domów. Informowanie świata o tym, co się naprawdę dzieje, jest dla Tatarów bardzo ważne. Dzisiaj – poza tą potrzebą wysłuchania i budowania świadomości o tym, jak zostali potraktowani przez agresora – wspólnota Tatarów krymskich w Drohobyczu zaznacza, że już nie potrzebuje pomocy materialnej. Tatarzy są dumnym ludem, więc kiedy otrzymali fundament, na którym mogą coś budować, chcą być samowystarczalni. — Już wszystko mamy, niczego nam więcej nie trzeba — mówił Asan Jakubow. — Mamy pokój, w którym możemy się pomodlić, budynek, w którym możemy się spotykać, przyjmować gości. Jest takie powiedzenie, że bogaty to nie ten, który ma dużo pieniędzy, a ten, któremu ich wystarcza. Jedynym naszym marzeniem jest, by powrócić na Krym, do swoich bliskich, do miejsc, w których dorastaliśmy, do naszych domów.
Włączenie muzułmańskiej społeczności Tatarów do społeczności katolickiej mogło wydawać się zbyt ryzykowne. Mogło doprowadzić do napięć i konfliktów. Zwyciężyła jednak świadomość, że najważniejsze jest niesienie pomocy. — To jest plan Pana Boga, że przyjechali do nas Tatarzy, łatwiej jest bowiem kochać bliźniego, jeśli jest tej samej narodowości i posługuje się tym samym językiem. Natomiast Tatarzy krymscy są innego wyznania, inaczej się ubierają; słyszy się o muzułmanach dżihadystach — mówił ks. Igor Kozankiewicz, dyrektor Caritas Drohobycz. — Pojawiały się zasadne pytania, czy w Drohobyczu, zamieszkałym głównie przez katolików, będzie zrozumienie dla ich przyjęcia. Moim zdaniem Pan Bóg pięknie nas poprowadził, bo przez te ostatnie lata nie było żadnego większego incydentu.
Kiedy rozpoczął się konflikt na Ukrainie, licznie przyjeżdżały organizacje humanitarne, które robiły raporty, zdjęcia i wyjeżdżały, nie przekazując żadnej pomocy. Chlubnymi wyjątkami był Caritas Polska oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, które od początku wspierały potrzebujących w Drohobyczu i co ważne, cały czas monitorują sytuację i są gotowi odpowiedzieć na potrzeby.
Tekst Maurycy Pieńkowski, zdjęcia Maurycy Pieńkowski, Mikołaj Brożek. Artykuł ukazał się w grudniowym wydaniu kwartalnika Caritas.
W pomoc dla mieszkańców Ukrainy można się włączyć poprzez: dokonanie wpłaty na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 z dopiskiem UKRAINA, wysyłając SMS charytatywny o treści UKRAINA na nr 72052, (koszt: 2,46 zł z VAT).
Projekt współfinansowany w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.