Maksym Bondarenko – pracownik Caritas Ukraina, koordynator projektu Caritas Polska współfinansowanego ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Prywatnie: mąż, ojciec, doradca życia rodzinnego przy parafii oo. redemptorystów we Lwowie.
„Moją misją jest pomaganie ludziom, tworzenie lepszego świata przez tworzenie kultury oraz formowanie odpowiedzialnego rodzicielstwa w rodzinach”.
Dlaczego praca z rodzinami jest tak ważna na Ukrainie?
Pochodzę ze wschodu Ukrainy i osobiście doświadczyłem tego, co znaczy rodzina zraniona systemem radzieckim. Moi rodzice rozwiedli się, wychowałem się w rodzinie ateistycznej. Kiedy zacząłem szukać swojego powołania, pojawiło się pragnienie założenia mocnej rodziny. Nie miałem dobrych wzorców, ale szczęśliwie trafiłem, dzięki przyjaciołom z Polski, na studia do Łomianek do Instytutu Studiów nad Rodziną. Gdy wróciłem na Ukrainę, trochę naiwnie, chciałem ratować cały świat. Z czasem zrozumiałem, że robię to w pewnym sensie pomagając choćby jednej rodzinie. Jednak nie można działać samemu, potrzebne jest zaplecze finansowe i kadrowe. Poza tym niezbędne jest wsparcie najbliższych, przyjaciół, kontakty z rodzinami, by poznać realne potrzeby, a nie tylko skupienie się na realizacji swoich pomysłów. Jeśli stworzy się rodzinie warunki do rozwoju, wtedy zyska całe społeczeństwo. To prawdziwa praca od podstaw.
Czego się nauczyłeś w Polsce?
Tego, czego się nauczyłem w Polsce, to przede wszystkim docenienie znaczenia rodziny, poznałem praktyczne wskazówki, które do dziś pomagają mi w pracy. Przede wszystkim jednak nauczyłem się, w jaki sposób mój młodzieńczy zapał i entuzjazm przekuć na konkretne narzędzia i formy niesienia pomocy. Nikt w Polsce nie mówił o cukierkowym, idealistycznym podejściu do życia, ale o konieczności pomocy rodzinie w każdym wymiarze, o kompleksowym podejściu do człowieka, rodziny i społeczeństwa. Bardzo ważne i trudne w tym kontekście jest wychowanie dzieci, szczególnie, gdy z jednej strony doświadczają biedy, a z drugiej widzą konsumpcyjny świat, który bardzo atrakcyjnie wygląda. To wszystko jest bardzo złożonym problemem, którego na Ukrainie doświadczamy od dawna. To rodzaj sowieckiej mentalności, skupienia na sprawach materialnych. Brakuje drugiego skrzydła, związanego z odpowiedzialnością za przekazywane wartości, za rozwój człowieka, nie tylko intelektualny, ale też społeczny, psychiczny i emocjonalny. Przez 70 lat ważne było, by iść do pracy, otrzymywać wszystko od państwa i niczym innym się nie przejmować, za nic nie brać odpowiedzialności. To nauczyło ludzi konsumpcjonizmu. Można powiedzieć, że pierwszą godnościową rewolucją był Majdan, wcześniej występowały głównie grupy interesów, którym chodziło o władzę. Niestety ta rewolucja kosztowała nas wiele cierpienia, bólu, ostatecznie też wojnę i śmierć wielu osób. Mam nadzieję, że wyprowadzimy z tego doświadczenia dobro. W Polsce nauczyłem się też tego, by zawsze szukać czegoś budującego, tego, co dobre, nie odpłacać złem za zło.
Czym dla Ciebie jest współpraca z Caritas Polska, jak ją oceniasz z perspektywy swojego doświadczenia?
Ukraina przeżywa także dziś trudne chwile, zniknęliśmy z mediów, pojawiły się inne konflikty i Ukraina nie jest już przez świat postrzegana, jako miejsce, w którym niezbędna jest pomoc. Sami sobie nie poradzimy, dlatego pomoc sąsiadów, w tym Polski, jest dla nas nie tylko ogromnym materialnym wsparciem, ale też czysto ludzkim gestem pamięci i życzliwości. Chciałbym przypomnieć, że na Ukrainie jest obecnie około 1 700 000 uchodźców wewnętrznych. Są to w większości rodziny rozbite, w wielu z nich na wojnie we wschodniej Ukrainie zginął członek rodziny. Ludzie borykają się z więc nie tylko z sytuacją biedy, ale te traumy wojennej, żałoby etc. Dlatego też współpraca z Caritas Polska jest tak ważna, bo rozumiecie z iloma jednocześnie problemami próbujemy sobie radzić i wspieracie nas w tych dziedzinach, o których wiecie, że wymagają mądrej i kompleksowej pomocy. Chciałem też zaznaczyć, że dla dzieci uchodźców wewnętrznych Wasza pomoc jest dużym świadectwem, wiedzą, że Polacy, Caritas Polska nie zostawiają ich samych, ale dzielą się tym, co mają. Myślę, że w wielu z tych dzieci zostanie pamięć o Waszej pomocy, która będzie jednym z najważniejszych doświadczeń z dzieciństwa i zostanie przeciwwagą do wojennych, przesiedleńczych przeżyć. Za to pozostaniemy Wam zawsze wdzięczni. Myślę zresztą, że to w kontekście naszej wspólnej, trudnej często, historii XX wieku, jest ważnym świadectwem.
Na czym przede wszystkim polega to wsparcie Caritas Polska?
Chciałem na początku zaznaczyć ważne rozróżnienie – ta pomoc nie wynika z litości, ale z chrześcijańskiej postawy Waszego narodu. To akt miłosierdzia. To dla nas nie tylko wparcie finansowe, ale też emocjonalne, psychiczne, ma wymiar narodowy. Widzę, jak Wasza pomoc zmienia ludzi, jak powoduje, że wraca im wiara w ludzką życzliwość, a ostatecznie to ta zmiana świadomości ludzi, daje nadzieję.
My w Caritas Ukraina wiemy, przez ile cierpienia przeszli ludzie i jak dużo ciężkiej pracy jest od nas wymagane. Nie wystarczy przecież dać ludziom chleb, trzeba też oddać serce, czas, w dodatku nie możemy oczekiwać, że zbierzemy owoce swojej pracy. Przecież może być tak, że zasiane przez nas wspólnie ziarno, wykiełkuje za wiele lat, może już tego nie zobaczymy. Ale jestem pewny jednej rzeczy, że ukraińskie dzieci będą opowiadać o tym, że w trudnych momentach mogli liczyć na przyjaciół w Polsce, którzy o nich nie zapomnieli. Mógłbym długo opowiadać o stronie materialnej pomocy, ale to jedynie część tego, co od Was otrzymujemy. Pomagacie nam ratować rodziny doświadczone wojną, ratujecie przez to kolejne pokolenie. Uchodźcy wewnętrzni to ludzie, którzy stracili kogoś bliskiego, dom, dorobek życia, musieli uciekać z miejsc, w których często mieszkali od pokoleń i dopiero, gdy pojawia się życzliwa dłoń, kiedy odwiedzają nas pracownicy Caritas Polska, widzę jak w tych ludziach coś się zmienia, wraca im chęć, motywacja do pracy, do wysiłku, rodzi się pewien rodzaj zobowiązania. Na pewno też dużą motywacją do podejmowania wysiłków wbrew temu, czego się doświadczyło, są dzieci. Dla wielu rodziców wychowanie dzieci w takich warunkach to prawdziwe wyzwanie.
Caritas to nadzieja, dlatego zawsze, gdy chodzę w koszulce Caritas Polska, wiem, że nie jestem sam.
Wspominałeś o społeczności lokalnej, jak również o uchodźcach – jak, według Ciebie, nasz projekt wpłynie na obydwie grupy?
Sam jestem przesiedleńcem, ale z powodów rodzinnych, a nie wojennych. Pochodzę ze wschodu Ukrainy, potem mieszkałem w Polsce, obecnie mieszkam i pracuję na zachodzie Ukrainy. Teraz wyobraźcie sobie, że takich osób jak ja jest nagle 1 700 000 i pojawiają się w jednym mieście. Podam przykład Charkowa – miasto ma 1, 5 mln mieszkańców i trafiło tam 200 tysięcy uchodźców. Ludzie się boją, nie wiedzą, co ich czeka, zresztą podobny lęk jest wśród lokalnej społeczności. Jest to spowodowane niewiedzą, ale też, niestety muszę to powiedzieć, manipulacjami naszego wschodniego sąsiada – Rosji. Różnymi metodami wzbudzany jest niepokój, niechęć – w myśl starożytnej zasady: dziel i rządź. Naszym zadaniem, jako Caritas jest pokazywanie, że możemy mieć różne poglądy, ale jako chrześcijanie mamy obowiązek pomagać sobie i szanować się, niestety zbyt często decyduje polityka i z takimi postawami zmierzamy się każdego dnia. Punktem odniesienia dla wszystkich chrześcijan powinna być modlitwa Ojcze nasz, bo ona pokazuje, że wszyscy jesteśmy braćmi i że zawsze potrzebne jest przebaczenie.
Czym, według Ciebie, jest przyjęcie drugiego człowieka, często obcego?
Przyjęcie drugiego człowieka to przede wszystkim zobaczenie w nim człowieka i podkreślenie jego godności. To podstawa. Przecież nie chodzi o to, że mamy akceptować czyjeś złe zachowanie czy na wszystko się godzić. Nigdy nie można pozbawiać człowieka godności, a tego niestety nie nauczy nikogo państwo, tylko właśnie organizacje takie jak Caritas. Gdyby przyjęcie drugiego człowieka polegało tylko na daniu mu chleba, to przecież nasza działalność nie różniłaby się często od tej, jakiej udziela państwo. Może się też zdarzyć, że przychodzi do nas ktoś, kto wobec nas zawinił, a teraz potrzebuje pomocy. Chrześcijanin powinien go przyjąć, ale to nie oznacza, że ma się zapomnieć przeszłość, trzeba właśnie pamiętać, by nie powtarzać, by dać szansę na powiedzenie „przepraszam”. Inaczej nie zbudujemy tego, co się nazywa pace building. To wspólna praca nad pokojem, nad wspólną przyszłością dla naszych dzieci, dwóch stron, zarówno tych przyjmujących, jak i przyjmowanych. Może zabrzmi to brutalnie, ale to my jesteśmy odpowiedzialni za to, czy pokażemy dzieciom, jak można wspólnie żyć, bez zadawania sobie cierpienia, od nas zależy, czy dzieci będą wspólnie budować lepsze społeczeństwa, czy będą do siebie strzelać.
Jaką rolę odgrywa integracja uchodźców ze społecznością lokalną ?
To jak jest ważna – obserwujemy na co dzień, gołym okiem widać zaniedbania ostatnich 24 lat. Istnieją liczne podziały: polityczne, językowe, regionalne etc. Przecież nikt nie organizował np. spotkań dzieci ze wschodu Ukrainy i mieszkańców Karpat lub dzieci z zachodniej Ukrainy i Doniecka. Swego czasu (10 lat temu) organizowaliśmy z żoną wyjazdy na wschodnią Ukrainę z jasełkami. Nikt do nikogo nie strzelał, prowadziliśmy normalne rozmowy, wszyscy byli bardzo zadowoleni z występów. Problem polega na tym, że często władze doprowadzały do tego, że ludzie ze strachu, broniąc swoich rodzin i domów, sięgali po broń przeciwko drugiemu człowiekowi. Z własnego doświadczenia wiem, jak ważne jest to, by przekazywać kolejnym pokoleniom możliwość wspólnego funkcjonowania, pomimo różnic. Czeka nas jeszcze dużo pracy, by pokazać dzieciom, że mogą się bawić i przyjaźnić, pomimo różnic. Jednak brak wiedzy i pozostawienie ludzi samym sobie powodują, że rodzą się lęki a w rezultacie agresja. Człowiek, który się boi zrobi wiele, by się bronić i to wykorzystywały przez lata władze.
Jesteś doradcą rodzinnym w parafii, zaangażowanym w życie kościoła. Jak wpływa praca w kościele na Twoją pracę w Caritas?
Jest to kwestia wiary i motywacji. Po ludzku myśląc, powinienem już dawno to zostawić, bo to wyczerpująca praca, zarówno fizycznie, emocjonalnie, jak i psychicznie. Codziennie spotykam się z ludzkim cierpieniem, bólem, niewiarą, często ludzie mnie oskarżają o różne rzecz, tylko dlatego, że nie mają nikogo innego, komu mogliby to powiedzieć. Ważni politycy, którzy dużo obiecują są gdzieś daleko, a obok siedzę ja, mam czas, by ich wysłuchać, interesuję się ich problemami, więc ludzie zaczynają opowiadać o sobie, muszą się wypłakać, wyrzucić z siebie całą gorycz w sercu. Dopiero wtedy jest możliwe rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu. Bez wiary to niezwykle trudne, choć nie nawracam nikogo na siłę, to jednak, jako chrześcijanin pokazuję im drogę wiary, nadziei i miłości. Pokazuję, że życie tymi wartościami jest możliwe. Niekiedy ludzkie rany są tak wielkie, że tylko Bóg może je uleczyć, człowiek nie ma takiej władzy.
Latem mieszkała u mnie rodzina z wyzwolonego Słowiańska. Gdy w mieście ktoś bawił się fajerwerkami, dziecko z tej rodziny uciekało do szafy, reagowało też czysto fizjologicznie. Żyjemy w XXI wieku, od 1000 lat jesteśmy chrześcijańskiej Europie… Dlatego też, gdy widzi się takie obrazy, albo gdy jest się rodzicem takiego dziecka, to, wierzcie mi, bardzo trudno zacząć od nowa, tego nie da się tak po prostu, z pomocą psychologa przepracować i iść dalej. Z drugiej strony, jak mawiał Jan Paweł II, bez przebaczenia nie ma przyszłości. Dlatego uważam, że wszelka pomoc materialna i psychologiczna mają swoje ograniczenia, nagle kończy się zasięg ich działania, wtedy pozostaje wiara. I choć jestem świadomy swoich słabości i popełnionych błędów, to jednak mam obowiązek dawania świadectwa, że moje życie ma sens, bo wierzę w Boga.
Widzisz zmianę w ludziach, którym pomagacie?
Dam najlepszy przykład – 50% osób, które u nas pracują, to uchodźcy, którzy sami doświadczyli wielu cierpień, a teraz chcą pomagać innym. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że wiele osób ma jeszcze pewne „skrzywienie” z czasów Związku Radzieckiego – uważają, że nie ma nic za darmo, więc dają mi cukierki w zamian za to, że im pomagam. Trudno im uwierzyć, że nie robię tego na zasadzie wymiany. Dziwi ich też znak krzyża na koszulce albo fakt, że przynosimy im coś ze swoich domów lub po prostu proponujemy herbatę. Pytają: skąd takie standardy, czy to organizacja z Polski, Ameryki czy Niemiec? Wtedy odpowiadam, że to standardy chrześcijańskie. Ludzie mają jeszcze rewolucję w głowach, wiarę często postrzegają, jako chodzenie do kościoła raz w roku, płacenie księdzu za poświęcenie różnych przedmiotów. Dzięki Caritas poznają, że kościół, chrześcijaństwo to miłosierdzie, dzielenie się z bliźnim i szanowanie godności każdego człowieka. To dla nich kolejna rewolucja, mniej widoczna, która dokonuje się w ludzkich sercach i umysłach.
Niezwykle ważną formą pomocy są superwizje, rozmowy z ludźmi, słuchanie ich. Robimy tyle, ile jest możliwe po ludzku, ale nad wszystkim czuwa Pan Bóg. Tam, gdzie my czegoś nie widzimy, nie umiemy pomóc, On ratuje swoją miłością. Kolejną zmianą, którą widzę, jest to, że w ciągu ostatnich 2 lat nasi uchodźcy założyli kilka organizacji pozarządowych. Wielu z nich zostało naszymi przyjaciółmi, przychodzą do parafii prosić o ślub, czy do szkoły rodzenia. Wyobraźcie sobie, że przychodzą do nas ludzie, by po 20 latach wziąć ślub w kościele, by ochrzcić dzieci – tej rewolucji nikt nie pokaże w mediach, a ona zmienia Ukrainę. Jestem też trenerem tato.net, przychodzą więc do mnie ojcowie i proszą: zmień moje dziecko. Wtedy mówię, że dziecka nie mogę zmieniać, ale mogę wam pomóc być lepszym rodzicem. Są zaskoczeni, nikt wcześniej z nimi w ten sposób nie rozmawiał. Zobaczcie więc, jakie skutki przynosi zaniedbywanie przez lata kształtowania społeczeństwa obywatelskiego, świadomego, nikt nie mówił o człowieczeństwie, rodzicielstwie. To były sprawy abstrakcyjne. Od 12 lat prowadzimy z żoną poradnię rodziną przy parafii ojców Redemptorystów. W ten sposób dzielę się tym, co sam otrzymałem. Wiem, że Pan Bóg pozwolił mi spotkać w Polsce wielu ludzi, dzięki którym teraz mogę przekazywać dalej swoją wiedzę i doświadczenie. Gdyby nie łaska, nie miałbym tak wspaniałej rodziny, choć oczywiście nie zawsze jest różowo. Wszystko z żoną przyjmujemy z wdzięcznością.
Wierzę w Boże miłosierdzie, bo ono sprawia, że codziennie patrzę z miłością na bliskich i wszystkich ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze.
Rozmowa została przeprowadzona 25 maja 2016 r. na Ukrainie w trakcie realizacji projektu pn. „Pomoc w integracji społecznej uchodźców wewnętrznych na Ukrainie”. Projekt współfinansowany w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP i realizowany wspólnie z Caritas Ukraina.