Caritas Diecezji Koszalińsko–Kołobrzeskiej po raz kolejny zaprosiła osoby niepełnosprawne do Skrzatusza. 18 czerwca zjechało tu ponad tysiąc osób, dwa razy więcej niż w roku poprzednim – osoby niepełnosprawne, które przybyły indywidualnie z opiekunami lub w grupach zorganizowanych, takich jak warsztaty terapii zajęciowej, środowiskowe domy samopomocy czy inne placówki, które dzięki swojemu taborowi pomogły pielgrzymom w dotarciu na miejsce.
Z tego względu spotkanie, odmiennie niż w poprzednich latach, miało miejsce nie w samej świątyni, ale w namiocie ustawionym na skrzatuskich błoniach. Rozpoczęło je wniesienie kopii cudownej Piety, która jako Matka Bolesna patronowała pielgrzymce. Konferencję wygłosiła s. Maria Bihun, salezjanka pracująca z młodzieżą w Pile. Poruszyła ona problem przebaczenia. – Nasza siła bierze się z tego, że mamy gdzie przyjść z naszym zranionym sercem: do Boga, który czeka, by przebaczyć nam winy, ale także na to, byśmy my umieli przebaczyć tym, którzy nas skrzywdzili – powiedziała. Podjęła także temat niełatwych więzi z najbliższymi, tego, że i oni ranią się dotkliwie nawzajem. Jako lekarstwo zaproponowała powierzenie się Matce Bożej. Tę modlitwę poprowadził biskup Edward Dajczak.
Podczas Mszy św. biskup wyjaśnił pielgrzymom, że gorsze od ich ułomności – niemożności przemieszczania się, poruszania kończynami – jest popsute serce. Wskazując górujący z polowego ołtarza krzyż – kopię krzyża Światowych Dni Młodzieży – polecił leczyć popsute serca u stóp krzyża Chrystusowego.
– Mamy krzyże w domach, patrzymy na nie. To właśnie Jezus, który leczy. Możemy więc powiedzieć do Niego: Jezu, dotknij mojego serca Twoją miłością. Niepełnosprawni mają różnego rodzaju spartakiady, dni równości, spotkania integracyjne, których celem jest zatarcie granicy wykluczenia społecznego – wymienia ks. Tomasz Roda, dyrektor Caritas diecezji. – My pokazujemy jeszcze inny kierunek: że każdy człowiek jest w planie Bożym najważniejszy. Dziś pod tym namiotem możemy zobaczyć, jak oni faktycznie są tego spragnieni, jak wpatrują się w monstrancję, jak wchodzą w ciszę. Wierzą, że są kochani przez Boga, a z takiej wiary właśnie rodzi się nadzieja, życie.