Wojna domowa w Syrii trwa od prawie dziewięciu lat. Ponad 5,5 milionów osób uciekło do sąsiednich państw w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Według danych ONZ, tylko Jordanii mieszka 660 tysięcy zarejestrowanych uchodźców z Syrii. Jednym z ich największych zmartwień pozostaje kwestia zapewnienia najbliższym dachu nad głową, opłacenia czynszu i uniknięcia eksmisji. Dziewięciu na dziesięciu boryka się z problemami finansowymi. Od 2016 roku Caritas Polska dociera z pomocą do tych najbardziej potrzebujących.
Symbolem syryjskich uchodźców w Jordanii stał się obóz dla uchodźców Az-Zaatari na północy kraju. Wiele osób zaskakuje fakt, że aż 83,5% uchodźców nie mieszka w obozach, lecz w miastach lub ich okolicach. Szacuje się, że w samym Ammanie, stolicy kraju żyje co trzeci uchodźca. Miasta przyciągają uchodźców ze zrozumiałych względów: lepszych perspektyw znalezienia zatrudnienia, dostępności usług, większego rynku nieruchomości, a także możliwości zamieszkania w pobliżu krewnych, co gwarantuje większe wsparcie emocjonalne i logistyczne. Duże ośrodki miejskie zapewniają poczucie prywatności, wolności i godności, w opozycji do obozów, które można opuścić wyłącznie ze specjalną przepustką.
Chociaż większość syryjskich uchodźców deklaruje chęć powrotu do swego kraju, tylko 8% z nich rozważa to w trakcie najbliższego roku. Te deklaracje są zbieżne z oficjalnymi statystykami powrotów. W październiku 2018 roku władze jordańskie otworzyły jednokierunkowo granicę z Syrią. Od tego czasu tylko 33 000 zarejestrowanych uchodźców z Syrii (5%) dobrowolnie wróciło do swej ojczyzny. Wiele osób nie ma do czego wracać, ich domy są w ruinie, dobytek życia rozkradziony, a mężczyzn mogą spotkać konsekwencje prawne za unikanie obowiązkowej służby wojskowej.
Oto historie osób, do których trafia nasza pomoc:
Kusaj z Hamy
W 2011 roku Kusaj osiągnął pełnoletność i rozpoczął studia literaturoznawcze. W tym samym roku, aby uniknąć służby wojskowej, zbiegł do Jordanii. Przez pierwsze miesiące pobytu za granicą żywił dużą nadzieję na powrót do ojczyzny. Dopiero w 2013 roku jego rodzina zdała sobie sprawę, że konflikt w Syrii nie zakończy się szybko.
– Przed wojną prowadziliśmy dostatnie życie. Dziś nasze nieruchomości są w ruinie. Dom mojego ojca został rozkradziony. Większość moich krewnych poszła w nasze ślady i wyjechała. Mieszkają w różnych stronach Jordanii – twierdzi Kusaj.
Dopiero po dwóch latach oczekiwania na poprawę sytuacji, podjęli decyzję o rejestracji jako uchodźcy. Obecnie Kusaj dorabia w gospodarstwie rolnym. Mieszka w namiocie razem z ciężarną żoną i dwiema małymi córkami. Właściciel ziemski pobiera część jego dochodu w zamian za możliwość dzierżawienia gruntów. Rodzina ma dostęp do bieżącej wody i elektryczności. Najtrudniejsze są chłodne miesiące zimowe, kiedy ziemia jest nieurodzajna. Kusaj twierdzi, że klimat jordański jest dużo surowszy dla upraw niż syryjski. Największe potrzeby jego rodziny to zakup pożywienia, mleka i pieluch dla dzieci oraz opłata rachunków.
– Chcemy wrócić do Syrii. Ale stawiamy jeden, jedyny, warunek. – twierdzi Kusaj. – Musimy być pewni bezpieczeństwa.
Hala z Homs
Hala ma 25 lat. Razem z mężem wychowują dwie kilkuletnie córeczki. Jej mąż utrzymuje rodzinę, pracuje dorywczo w warsztacie aluminium. Rodzina wynajmuje mieszkanie w Ammanie za 150 JOD.
– Kiedy jest zlecenie, pojawiają się pieniądze. Kiedy nie ma pracy, nie mamy czego włożyć do garnka – smuci się Hala.
Hala zbiegła do Jordanii z mamą i siostrą w 2013 roku. Była wówczas uczennicą w klasie maturalnej. Przez walki na terenie miasta nie mogła skończyć szkoły. Najpierw zatrzymały się w Damaszku, a potem przedostały się do obozu dla uchodźców Az-Zaatari na terenie Jordanii. W obozie spędziły tylko jeden dzień. Następnie udało im się wyjechać do Ammanu, gdzie mieszkała ich znajoma.
– Moje życie drastycznie się zmieniło – mówi Hala. – Jednego dnia byłam uczennicą w szkole, drugiego uciekałam przed bombami i kulami. Na moje barki spadły obowiązki nieodpowiednie dla mojego wieku. Dziś jestem starym człowiekiem.
Starsza córka Hali urodziła się z wrodzoną wadą serca. Nie miała apetytu, nie przybierała na wadze. Ze względu na brak opieki zdrowotnej, wadę zdiagnozowano dopiero w trzecim roku życia. Operację przeprowadził szpital realizujący projekty zdrowotne Caritas.
– To było moje pierwsze dziecko, nie wiedziałam jak reagować, kogo pytać – tłumaczy ze smutkiem Hala. – Sama zmagam się z łuszczycą. Lekarze mówią, że jest to spowodowane przebytą traumą. Nie stać mnie na leki. Ponoć objawy choroby zmniejszą się, jeśli poprawi się mój stan psychiczny – a ten nie ma prawa się poprawić.
Na pytanie o powrót do Syrii, odpowiada, że nie rozważa tej opcji, że nie ma do czego wracać. W Homs czekają tylko zgliszcza. Na samą myśl o powrocie odczuwa silny lęk. Marzy o możliwości zamieszkania w innym kraju, gdzieś daleko – gdzie jej córki mogłyby się rozwijać, a ona mogłaby leczyć chorobę. Kilkakrotnie złożyła odpowiedni wniosek w biurze UNHCR, ale od sześciu lat nie zadzwonił telefon w tej sprawie.
Munir z Al-Kamiszli
Munir mieszka w Jordanii od dawna, tam się ożenił i spłodził piątkę dzieci. Żona Munira jest Jordanką, lecz ze względu na obowiązujące prawo nabywania obywatelstwa, wszystkie ich dzieci posiadają wyłącznie paszport syryjski. Do Syrii nie mogą wrócić, a w Jordanii – która jest dla nich domem – są traktowane jak obcokrajowcy. Trudna sytuacja ekonomiczna pchnęła Munira do złożenia wniosku o przyznanie jemu i jego dzieciom statusów uchodźcy UNHCR. Wnioski zostały rozpatrzone pozytywnie.
Obecnie trójka starszych dzieci jest na swoim utrzymaniu. Najstarszy syn, nie mogąc znaleźć pracy w Jordanii, wyjechał do Niemiec. Munir z żoną zajmuje się najmłodszą córką i synem, którzy kontynuują edukację. Rodzina wynajmuje dom w Ammanie, koszt mieszkania – bez rachunków – wynosi 120 JD miesięcznie.
Według oficjalnych danych Urzędu Statystyk bezrobocie w Jordanii wynosi 19%. Munir nie ma stałej pracy, w ostatnich latach dorabia w restauracji dwa lub trzy dni w tygodniu. Znalezienie pracy utrudniają mu zaburzenia mowy. Podczas rozmowy w imieniu Munira wypowiada jego osiemnastoletnia córka.
Na pytanie o powrót do Syrii, dziewczyna odpowiada, że jest to jej marzenie. Tam byłaby u siebie i mogłaby bezpłatnie rozpocząć studia wyższe – wybrałaby analitykę medyczną.
Projekt „Zapewnienie schronienia miejskim uchodźcom syryjskim i najuboższym Jordańczykom w czterech prowincjach Jordanii” jest współfinansowany w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu BLISKI WSCHÓD