Dla wielu wenezuelskich rodzin obiad w jadłodajni to jedyny pożywny posiłek w ciągu dnia. Program „Paczka dla Wenezueli” wspiera m.in. jadłodajnie przy granicy Wenezueli z Kolumbią. To właśnie do wschodnich sąsiadów ucieka najwięcej Wenezuelczyków poszkodowanych przez kryzys szalejący w ich ojczyźnie.
Kryzys ekonomiczny w Wenezueli przeobraził się w katastrofę humanitarną na niespotykaną skalę. Opinię światową uśpiły skąpe relacje medialne, ale sytuacja jest daleka od stabilizacji. Gospodarka oparta na eksploatacji złóż ropy naftowej uległa załamaniu. Już blisko 5 milionów Wenezuelczyków uciekło z kraju przed głodem, najbardziej cierpią seniorzy i najmłodsi. Rośnie pokolenie zmuszone do walki o każdy kęs chleba, widok dzieci grzebiących pośród odpadków na wysypisku śmieci jest obrazem codzienności. Sytuację może zmienić pomoc z zagranicy.
Zupa zamiast jedzenia ze śmietnika
Według FAO (wyspecjalizowanej agendy ONZ odpowiedzialnej za monitorowanie sytuacji żywnościowej na świecie) od 2010 do końca 2018 r. odsetek Wenezuelczyków cierpiących głód wzrósł z 3 do 21 proc. Obecnie trudno jest przeprowadzać badania, nie sprzyja temu napięta sytuacja polityczna. Kraj jest też niebezpieczny, coraz więcej osób trafia do tzw. barrio (slumsów), gdzie frustracja i bieda wpycha je w objęcia gangów i mafii. Zdarzają się napady na sklepy, rolników, czy kościoły – dokonywane w celu zdobycia żywności. W tak dramatycznych warunkach powstają wspólnoty, które łączą ludzi zaangażowanych w pomoc z potrzebującymi.
Pani Isabela prowadzi ośrodek dożywiania w Los Chorros na zachodzie Wenezueli. Środki na zakup oleju, soli i przypraw pozyskuje dzięki sprzedaży własnoręcznie robionych słodyczy. Ani ona, ani żaden z jej współpracowników, nie pobiera wynagrodzenia. Otrzymuje za to co miesiąc od rządu bon o wartości 26 tysięcy boliwarów (2 złote). Nie starcza to nawet na tuzin jajek. Cześć produktów potrzebnych do sporządzania posiłków w ośrodku przekazuje co miesiąc państwo, część Kościół katolicki – w tym polscy pallotyni i wspierająca ich Caritas Polska. Brakuje indywidualnych darczyńców, bo okoliczne miejscowości są pogrążone w skrajnej biedzie.
W jadłodajni w Los Chorros stołuje się 220 osób. Są to przede wszystkim dzieci ulicy, które na co dzień grzebią w śmietnikach, szukając ubrań oraz czegoś do jedzenia. W ośrodku mogą zjeść na przykład zupę sancocho, z kurczakiem, kukurydzą i juką. To posiłek dla dzieci, których ojcowie i matki pracują w kopalniach. Niektórymi dziećmi pani Isabela opiekuje się od lat. Wyjątkowy jest dla niej Sebastián, który został do niej dosłownie przyniesiony, kiedy miał może dwa latka. Ostatnie 14 lat spędził jako przygarnięty „wnuczek”, odwdzięczając się zapałem do nauki i pomagając wspólnocie Kościoła. Jak wiele innych dzieci otrzymuje pomoc od pallotynów – m.in. odzież i przybory szkolne.
Liczą głównie na siebie
W całej Wenezueli występują trudności z dostępem do wody i elektryczności. Ośrodek w Los Chorros posiada wprawdzie wywierconą własnymi siłami głęboką studnię, ale czerpana z niej woda jest nieco słonawa. Dlatego do picia podaje się dzieciom deszczówkę, do której magazynowania służy 5 ogromnych kontenerów. W kuchni pracują córka i synowa pani Isabeli, również jej mąż pomaga, kiedy trzeba coś przewieźć. Pierwotnie jadłodajnia mieściła się po prostu w jej domu, ale budynek został przebudowany, aby zapewnić lepszy dostęp osobom z zewnątrz. Centralnym punktem jest tu duży stół na tarasie, gdzie poza miejscami do siedzenia znajduje się piec do wypiekania pieczywa, ciast i ciastek. To właśnie tutaj pani Isabela wypieka swoje specjały, którymi częstuje dzieci. Wypieki są również sprzedawane, a zdobywane dzięki temu fundusze można przeznaczyć na zakup dodatkowych produktów.
W ogrodzie obok tarasu rosną rośliny, które pracownicy ośrodka wykorzystują do przygotowania potraw, a także prostych leków na niektóre dolegliwości. Jak wielu Wenezuelczyków, pani Isabela i jej współpracownicy starają się zapewnić sobie maksymalną niezależność, bowiem wśród skutków zapaści państwa do najbardziej dotkliwych należą wysokie ceny żywności i leków, na które przeciętnego Wenezuelczyka po prostu nie stać. Apteki działają, ale tylko nieliczni mogą zaopatrzyć się w podstawowe lekarstwa, np. środki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Jako alternatywę stosuje się więc zioła, uprawiane przez pracowników ośrodka w ogrodzie. Pod drzewami owocowymi znajduje się duży kurnik, gdzie przechadza się kilka kur. Pochodzą one od rolników z okolicznych miejscowości. W zamian za kury rolnicy otrzymują ryż, makaron czy olej. Dzięki tej współpracy ośrodek ma jajka oraz – od czasu do czasu – mięso do potraw.
Najgorzej przy granicy
Sami rolnicy borykają się z wieloma problemami, do których należą kradzieże, dokonywane często przez zorganizowane grupy. Niektóre wioski ustanowiły nawet własne siły obrony, chroniąc żywność i inne dobra przed grasującymi złodziejami. Jednym z najlepszych sposobów organizowania transportów płodów rolnych jest zapewnienie im asysty… duchownych! Ci również są okradani, ale zdecydowanie rzadziej.
Jadłodajnię w Los Chorros przedstawiciele Caritas Polska odwiedzili jesienią ubiegłego roku, jako jedną z placówek wspieranych przez Caritas Polska za pośrednictwem polskich pallotynów przebywających w Wenezueli. Od tego czasu trudna sytuacja w kraju jeszcze się pogorszyła na skutek epidemii koronawirusa, która wielu Wenezuelczyków pozbawiła skromnych dochodów, jakie czerpali z dorywczych zajęć. Szczególnie dotkliwie jest to odczuwane przy granicy z sąsiednią Kolumbią – krajem, do którego ucieka najwięcej mieszkańców Wenezueli. Zamarł handel przygraniczny, ponad 200 tys. wenezuelskich migrantów wegetuje w prowizorycznych obozowiskach. To do nich i do najuboższych kolumbijskich rodzin jest adresowana pomoc Caritas Polska w ramach programu „Paczka dla Wenezueli” zainaugurowanego w połowie czerwca. W pierwszym etapie programu, do przebywających w pasie przygranicznym rodzin najpilniej potrzebujących pomocy oraz do ogólnie dostępnych jadłodajni, trafi ponad 9 tys. paczek żywnościowych z podstawowymi produktami spożywczymi. W każdej paczce znajdą się m.in. mąka, olej, fasola, ryż, mleko w proszku, cukier i inne produkty, które wystarczą na zapewnienie wyżywienia dla kilkuosobowej rodziny przez tydzień do dwóch tygodni.
Środki na realizację pierwszego etapu programu zapewniają Caritas Polska i Jeronimo Martins Colombia. Łącznie będzie to 200 tys. euro (po 100 tys. euro od każdego z partnerów). Kontynuacja programu do końca roku będzie jednak wymagała większych nakładów, stąd apel Caritas Polska o wsparcie Wenezuelczyków, dla których nasza pomoc oznacza często szansę na jedyny pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia.
Jak wesprzeć akcję „Paczka dla Wenezueli”?
- Dokonując wpłaty na stronie caritas.pl/wenezuela
- Wpłacając dowolną kwotę na konto nr 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (tytuł wpłaty: WENEZUELA)
- Wysyłając SMS o treści WENEZUELA pod numer 72052 (koszt 2,46 zł)