W auli Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu odbyła się 7 marca konferencja dla osób chcących ugościć lub już goszczących uchodźców z Ukrainy. Była ona poświęcona sprawom bezpieczeństwa, obecnej sytuacji osób goszczących i potencjalnym trudnościom, z jakimi muszą się mierzyć. Zorganizowała ją Caritas Academica Papieskiego Wydziału Teologicznego.
W konferencji udział wzięli wykładowcy Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego: dr Katarzyna Serafińska, wicedyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; dr Joanna Krawczyk, kierownik Pracowni Konsultacji i Poradnictwa Psychologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego oraz dr Aleksandra Aszkiełowicz, prorektor Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Brzegu, wykładowca PWT. Konferencję poprowadził Paweł Trawka, rzecznik prasowy Caritas Archidiecezji Wrocławskiej.
Wiele osób chce pomagać, ale zastanawia się, jak odnajdzie się w sytuacji, gdy skonfrontuje się z osobami będącymi w dużym kryzysie. Jakie mogą być konsekwencje dla nas, gospodarzy przyjmujących gości na dłuższy czas, z czym będziemy się musieli zmierzyć. Jak nawiązywać kontakty z przyjeżdżającymi, jak rozmawiać z dziećmi, zatroszczyć się o siebie i przyjąć pomoc innych – to główne tematy podjęte w czasie konferencji.
Paweł Trawka podkreślał, że pewnych rzeczy nie uda się załatwić tylko naszą osobistą empatią i pytał: – Z czym możemy się spotkać, jeśli do naszego domu zaprosiliśmy osoby, które doświadczyły wojny i całego dramatu: ogromu zniszczeń, cierpienia, które teraz wylewa się w Ukrainie, co te osoby mogą przywieźć w swoim doświadczeniu psychicznym, jakie rodzaje traum? Spróbujmy te rzeczy ponazywać i dać pewne odpowiedzi na to, jak ulżyć, jak nie szkodzić a pomóc?
– Ile ludzi, tyle reakcji. Warto więc pamiętać, że nie każda osoba, która przyjedzie z Ukrainy, będzie miała syndrom stresu pourazowego. To jest pewne zaburzenie, które rozwija się w czasie. Ale będziemy mieć osoby z dużym lękiem i różnymi reakcjami: płacz, rozpacz. Będą też osoby, które nie będą wykazywać żadnych zewnętrznych objawów, że coś się stało, będą wyglądały na spokojne, wyciszone. Te osoby mogą się izolować, nie wchodzić w kontakty, zachowywać się w nienaturalny sposób – mówiła dr Joanna Krawczyk, podkreślając, że w zależności od tego, z jaką reakcją się spotkamy ze strony tych ludzi, różnie powinniśmy reagować.
– Oprócz tego, że ci ludzie przyjeżdżają z traumą, przyjeżdżają też w obce miejsce, w obcą kulturę, choć bliską im. Mogą mieć problem z porozumiewaniem się – zauważyła dr Katarzyna Serafińska. Dr Aleksandra Aszkiełowicz zwróciła uwagę na fakt, iż w sytuacji emigracji zaplanowanej czas adaptacji do nowej sytuacji może wynieść nawet 5 lat, dlatego uchodźcy, będący po działaniu interwencyjnym, kryzysowym – które powinno być zamknięte w czasie 6-12 tygodni – zostaną tutaj i nasza pomoc powinna się rozciągnąć w czasie. – Ta pomoc powinna być przemyślana i rozsądnie udzielana. Najpierw pomoc interwencyjna, ale później zmierzająca do coraz większego usamodzielniania tych osób.
– Jak nie szkodzić komuś, kto wykazuje pierwsze objawy traumy, czego nie robić, czego się wystrzegać w takiej sytuacji – pytał Paweł Trawka. Zgodnie podkreślono, że należy się wystrzegać głębokiego wchodzenia w temat. Nie należy prowokować rozmów na temat tego, co te osoby przeżyły. Bowiem nie zawsze wyrażanie emocji przyniesie korzyści.
– Ważny jest w naszym działaniu czas. Teraz mamy bardziej doraźne działania w związku z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Z czasem te potrzeby zaczną się zmieniać, zaczną się również zmieniać emocje. Będą też osoby, które na początku będą miały dużą chęć opowiadania. Jeśli chcą, niech opowiadają. Natomiast jeśli widzimy, że ktoś nie chce o tym mówić, nie dopytujmy – mówiła dr Joanna Krawczyk.
Zwrócono też uwagę na to, by nie wyręczać tych osób w tym, co mogą zrobić same – tak, by nasza pomoc nie była narzucającą się.
– To, co się obecnie zauważa, to też potrzeba kierowania wszystkich do psychologa. Taka interwencja psychologiczna zazwyczaj nie jest potrzebna od razu. Na początek te osoby potrzebują poczucia bezpieczeństwa, niezbędnych rzeczy, informacji o realnej pomocy fizycznej. Natomiast zwykle ta potrzeba porozmawiania i dzielenia się nie jest pierwszą potrzebą, którą te osoby mają. Kontakt psychologiczny nie zawsze, nie od razu i nie ze wszystkimi. Dopiero w momencie, gdy minie trochę czasu i widzimy, że ktoś nie radzi sobie z sytuacją, można z takiej pomocy skorzystać. Psycholog nie jest tą osobą, która musi być na pierwszej linii pomocy – mówiła dr Joanna Krawczyk.
Podkreślano, że z doświadczenia wolontariuszy wynika, iż pierwsze potrzeby uchodźców to gorąca herbata, miejsce do odpoczynku i położenia dziecka, przyjazne przyjęcie. To wszystko w pierwszym kontakcie.
Zauważono, że wśród uchodźców są głównie matki z dziećmi i istnieje konieczność zapewnienia opieki i edukacji dzieciom, by matki mogły podjąć pracę. – Dzieci są w podwójnie trudnej sytuacji, ponieważ opuszczają miejsca, w których czuły się bezpiecznie, swoje pokoje. Tęsknią za swoimi zwierzątkami, za ulubioną maskotką, której mama nie zdążyła zabrać. Należałoby zatem zapewnić np. przytulankę. Nie jestem przekonana do tego, by obiecywać dzieciom, że wrócą, bo nie mamy co do tego pewności, więc nie dajemy obietnic bez pokrycia. Trzeba je postawić w prawdzie, wytłumaczyć, że jest trudna sytuacja, dlatego dla zapewnienia bezpieczeństwa konieczna była ucieczka – mówiła dr Aleksandra Aszkiełowicz. Podkreśliła eskalację agresji dzieci w stosunku do dzieci pochodzenia rosyjskiego. Stąd konieczność rozmowy z dziećmi, zwrócenia uwagi na to, co oglądają i co przy nich mówimy. Ważne jest też przygotowanie miejsc, w których dzieci będą mogły pobyć razem. Takie akcje pomocy i opieki nad dziećmi organizuje m.in. „Kolejkowo”. Ważne jest organizowanie sytuacji, w której dzieci zapoznają się ze sobą, śpiewają narodowe piosenki, szukają rzeczy, które ich łączą a nie tego, co je różni.
– Dzieci bardziej niż my, dorośli, żyją w popkulturze, posługują się dość biegle, w intuicyjny sposób, językiem angielskim, słuchają muzyki, korzystają z mediów. One być może lepiej dogadają się ze sobą w tej naszej zglobalizowanej kulturze, niż dorośli – zauważyła dr Katarzyna Serafińska