3 miliony osób mogą zarazić się koronawirusem do końca roku, a 50 tys. zakażonych może umrzeć. Model matematyczny, dzięki któremu powstała ta prognoza, nie pozostawia złudzeń – sytuacja w RPA jest poważna. Wsparciem dla mieszkańców tego kraju są misjonarze, w tym ks. Piotr Kaliciński, który dociera do nich z pomocą przekazaną przez Caritas Polska.
Z uwagi na panującą pandemię sytuacja w Afryce jest wyjątkowo trudna. Niedofinansowana służba zdrowia, brak środków do dezynfekcji i maseczek utrudniają prewencję i leczenie zakażonych. Prognozy dotyczące skutków pandemii przygotowane przez naukowców i statystyków na zlecenie ministerstwa zdrowia RPA są równie niepokojące jak w innych krajach afrykańskich. Wiele państw nie jest w stanie pomóc wszystkim swoim obywatelom, dlatego często ratunek niosą misjonarze, którzy znają swoje wspólnoty i wiedzą, gdzie jest potrzebna natychmiastowa pomoc.
Wśród Zulusów
Republika Południowej Afryki jest obecnym domem polskiego misjonarza księdza Piotra Kalicińskiego. Ksiądz Piotr posługiwał w różnych miejscach – w miastach, w „locations”, czyli tutejszych slumsach oraz w małych wioskach plemiennych położonych w górach i w lasach afrykańskich. Każde z nich stawiało przed nim inne wyzwania. Obecna posługuje w dawnym mieście górniczym Dannhauser (w diecezji Dundee w prowincji Kwazulu-Natal) i w sąsiadujących z nim wioskach zuluskich. Większość mieszkańców to Zulusi, ale poza nimi jest również rzesza przedstawicieli innych plemion Afryki, co świadczy o wielokulturowości RPA. Ludzie zatrudnienie znajdują głównie w kopalniach i zakładach petrochemii, co wpływa niekorzystnie na ich zdrowie, a szczególnie na kondycję dróg oddechowych.
Mieszkańcy posługują się tylko językiem zulu, nie znają angielskiego. Są to głównie ludzie ubodzy, żyjących w skromnych warunkach, bez dostępu do bieżącej wody i elektryczności. Ksiądz Kaliciński musi codziennie pokonywać kilkadziesiąt kilometrów, by dotrzeć do parafian mieszkających na terenie misji. Czasem, z powodu ulewnych deszczów, nie da się dojechać samochodem do wiosek i pozostaje wędrówka pieszo. Większość mieszkańców to seniorzy i dzieci, którzy muszą sobie radzić sami, ponieważ młodzi często wyjeżdżają za pracą do Johannesburga.
Nierówna walka
Edukacja jest w RPA obowiązkowa, a dzieci docierają do szkół dzięki zorganizowanemu publicznemu transportowi. Poziom nauki w wioskach jest niestety bardzo niski. Tylko 20% uczniów zdaje końcowe egzaminy. System zdrowotny w regionie opiera się na mobilnych klinikach zdrowia, jeżdżących z miejsca na miejsce. Dzięki ich funkcjonowaniu dzieci mogą zostać zaszczepione, a wszyscy mieszkańcy otrzymują podstawową pomoc. Model walki z nowym zagrożeniem jest taki sam, jak na całym świecie – społeczeństwo poddano surowej kwarantannie, licząc, że w ten sposób wypłaszczy się krzywa zachorowań. Modele matematyczne wskazują niestety na ryzyko załamania się ochrony zdrowia w RPA – zapotrzebowanie na łóżka szpitalne na oddziałach intensywnej terapii może wynieść w tym kraju 45 tys., czyli dziesięć razy więcej niż wynosi liczba takich łóżek w całym kraju.
Dostęp do czystej wody jest zwykle możliwy tylko przy głównych drogach. Do wiosek trzeba ją dostarczać beczkowozami. Jednak w ostatnich latach w RPA panuje susza, dlatego możliwość korzystania ze świeżej wody stała się luksusem. Ta sytuacja utrudnia zachowanie podstawowych zasad higieny i walkę z wirusem. W języku tswana ludzie życzą sobie „pula”, czyli deszczu. Tego zwykłego i deszczu Bożej łaski. W sąsiednim kraju, Botswanie, używają słowa „pula”, gdy życzą sobie pieniędzy. To proste porównanie pokazuje, jak cenna jest w rzeczywistości afrykańskiej woda, jak wielką wartość ma w życiu człowieka. Mieszkańcy Europy nie mają takich skojarzeń, na razie wody nie brakuje w sposób odczuwalny, choć jasne jest, że musimy zacząć dbać o jej zasoby.
Biedniejsi wśród biednych
Od samego początku trwania pandemii ksiądz Kaliciński zastanawiał się, jak może pomóc swoim parafianom. Sytuacja ekonomiczna RPA w ostatnim czasie bardzo się pogorszyła, podrożała żywność. Po rozmowach z przedstawicielami rady parafialnej całej misji zdecydowano o zwiększeniu nakładów na pomoc ubogim. Ksiądz Kaliciński zdobywał drobne środki na miejscu, ale też jeździł do różnych stacji misyjnych, tzw. outstations, gdzie z lokalnymi liderami ustalano listę najbardziej potrzebujących osób, głównie chorych, seniorów i sierot. Udało się zorganizować pomoc dla wielu rodzin dzięki wsparciu z Caritas Polska. Ponad 200 rodzinom zostało dostarczone jedzenie, środki czystości, ale również – tak obecnie potrzebne – duchowe wsparcie. Wsparcie przekazywane jest etapami, na początek 50 najbardziej potrzebujących rodzin otrzymało pomoc, szczególnie te, w których nie ma rodziców, a dziadkowie nie są w stanie wykarmić wnuków. Ludziom brakuje też maseczek ochronnych czy środków dezynfekcyjnych. Na upomnienia, by myli ręce i zachowywali higienę, odpowiadają: „Dobrze, ale nam brakuje wody!”.
Mamy czas
Mieszkańcom RPA brakuje wielu rzeczy, ale mają pod dostatkiem tego, czego brakuje mieszkańcom krajów rozwiniętych. — Kiedy jestem w moim kraju na wakacjach, często powtarzam: „w Polsce macie zegarki, a my w Afryce mamy czas”. Tu nikomu się nie spieszy, liturgia może trwać nawet dłużej niż dwie godziny i nikt nie narzeka na długie kazania. Powszechna jest radość, ludzie tańczą, klaszczą i śpiewają. Zawsze podziwiałem miejscową wiarę. Mając świadomość, że mogę odwiedzić wioski tylko raz w miesiącu, świętujemy każdą nadarzającą się okazję do modlitwy. Dostaję sygnały, że sami miejscowi się gromadzą na modlitwie, nawet bez udziału księdza. To ma sens, to coś znaczy. Tęsknota za słowem Bożym jest tu bardzo silna — mówi ksiądz Kaliciński.
Proste marzenia
Afrykańskie marzenie to typowa polska lodówka pełna jedzenia. Z tego dostatku nic by się nie zmarnowało. Afrykańczycy znają wielką wartość żywności i jest czymś nagannym wyrzucanie produktów do śmieci. — W trakcie trwania misji popsuła mi się lodówka, w której miałem dużo jedzenia. Podzieliłem się wszystkim, żeby absolutnie nic nie trafiło do kosza. Wyjątkowa była reakcja tych obdarowanych, tak szczęśliwych. Lodówka w końcu została naprawiona i jedzenie znowu się w niej pojawiło. A radość ludzi cały czas trwała —wspomina ksiądz Piotr.
Innym marzeniem jest zdrowa rodzina. Tu często dzieci tracą rodziców, którzy chorują na AIDS, gruźlicę i inne choroby. Obecnym wyzwaniem jest oczywiście koronawirus, przed którym ciężko się ustrzec. Ludzie chcieliby też częściej uczestniczyć w mszach świętych, trudno im sobie wyobrazić, że można – jak np. w Polsce – pójść na mszę codziennie, o różnych porach dnia. Na misji księdza Piotra nie ma możliwości, by msza odbywała się w każdym z kościołów w każdą niedzielę, przez to wielu ludzi odczuwa wielki smutek. Niestety ksiądz nie jest w stanie dotrzeć do 8 kościołów jednego dnia. Jego marzeniem jest, aby nie zabrakło maseczek i płynów dezynfekujących dla wiernych, by mogli oni uczestniczyć w liturgii zgodnie z rozporządzeniami państwa. Na razie jednak kościoły są zamknięte, ksiądz Piotr przestał już liczyć niedziele od ostatniego spotkania ze swoimi parafianami. Msze odprawia w prywatnej kaplicy, bo widok pustego kościoła jest przygnębiający. Wigilia paschalna, szczególny czas, kiedy wierni przez całą noc czuwają w kościele, wyglądała w tym roku inaczej niż zwykle. Liturgia odbyła się bez obecności wiernych, a ksiądz Piotr modlił się za nich w trzech językach – po polsku, zulusku i angielsku. Kiedyś wszystko wróci do normy, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość, tak już w Afryce jest.
Misja dla twardzieli
Ksiądz Piotr pochodzi z diecezji sandomierskiej, z parafii św. Bartłomieja w Staszowie, ale bardzo chciał nieść dobrą nowinę ludziom w innych krajach. Został misjonarzem FideiDomum i postawił sobie za cel służbę na czarnym lądzie. Początkowo wszystko wskazywało na to, że zostanie nie księdzem, a inżynierem, ale w jego życiu zadziałał Bóg. Pewnego dnia, po maturze, wikariusz z parafii zapytał Piotra, co myśli o powołaniu kapłańskim. Ten odparł, że jeżeli ma zostać kapłanem, to tylko w Afryce. Słyszał, że jest to droga przeznaczona dla twardzieli, dla ludzi o końskim zdrowiu. Jednak zanim otrzymał zgodę biskupa na wyjazd misyjny, musiał najpierw popracować w polskich parafiach. Był jednak zdeterminowany i marznie się spełniło. Podjął studia w Centrum Misyjnym w Warszawie, a następnie trafił do RPA, gdzie wcześniej pracował jego kolega z seminarium. Najpierw przyjechał, by poznać miejscowe realia, porozmawiać z biskupem diecezji Dundee. Ksiądz Piotr jest na misji w RPA od 2004 roku i nie żałuje ani jednego dnia spędzonego w Afryce. Tu odnalazł swoje miejsce i jest szczęśliwy.
Tekst Maurycy Pieńkowski, zdjęcia ks. Piotr Kaliciński